Muscle Cars vs Pony Cars - część 2
Muscle Cars – ten zlepek słów od zawsze fascynował miłośników motoryzacji. W pierwszej części artykułów poznaliśmy historię tego niezwykłego segmentu. Jednak w podobnym czasie amerykańskie koncerny sprzedawały również Pony Cars. Nieco mniejsze samochody, z podobnie zadziornym wyglądem, tańsze i łatwiejsze w prowadzeniu.
Pony Car – sportowy kompakt dla młodzieży
Historia segmentu pony cars rozpoczęła się dekadę po zaprezentowaniu auta uznanego za protoplastę muscle carów. I jak w przypadku omawianego wcześniej segmentu, pierwszy pony car nie nosił jeszcze tej nazwy. Przepis na segment był równie prosty – tani, kompaktowy samochód ubieramy w efektowne nadwozie i prezentujemy go młodym ludziom, którzy styl przedkładają nad wstrząsające osiągi. A wszystko zapoczątkował Chevrolet ze swoim malutkim modelem – Corvair w wersjach coupe i cabrio.
Design nie sport
To właśnie dzięki Chevroletowi Corvair, a w szczególności jego usportowionej wersji Monza, dostaliśmy sporo ciekawych samochodów. Sukces sprzedażowy Chevroleta pokazał konkurencji, co może w najbliższych latach skusić klientów. Zarówno koncern Chryslera, jak i Ford rozpoczęli prace nad małymi, niedrogimi i ekonomicznymi pojazdami, które miały podebrać część odbiorców General Motors. Oczywiście na rynek pony cars wchodził również AMC. Okazało się, że nisza, którą stworzył Corvair to droga, którą warto podążać.
W kolejnych latach, w salonach amerykańskich producentów zaczęło pojawiać się coraz więcej modeli, które przyciągały młodych ludzi, których nie było stać na potężne muscle cary. Jednak nie chcieli oni rezygnować z nietuzinkowego wyglądu karoserii. I tak początek lat 60 XX wieku przyniósł nam choćby Falcona Futurę zaprezentowanego przez Forda czy Ramblera American od AMC. Chrysler nie pozostawał w tyle i jego model Dart GT również „zaskoczył”. Co ciekawe, tym razem marketingowcy nie skupiali się na sportowych aspektach tych pojazdów.
W przeciwieństwie do muscle carów, „kucyki” nie posiadały znaczącej historii w wyścigach NASCAR czy Drag Race. Tu liczył się przede wszystkim styl i poczucie wolności. A wolność można było tu interpretować przynajmniej na dwa sposoby. Z jednej strony pony cars były łatwo dostępnymi samochodami, niedrogimi w zakupie i eksploatacji. Na zakup mógł pozwolić sobie student czy sekretarka. Z drugiej zaś, pojazdy te były najczęściej napędzane ekonomicznymi i niezbyt mocnymi, 6 cylindrowymi, rzędowymi silnikami. Jeśli dodamy do tego 3 stopniowe skrzynie automatyczne, to... no, powiedzmy sobie szczerze, osiągami one nie grzeszyły.
Narodziny legendy
Prawdziwym przełomem na rynku był rok 1964. To właśnie w tamtym czasie ukazał się samochód, który zdefiniował segment pony cars. Do tego czasu auta tego typu były z reguły dodatkowymi wersjami popularnych modeli. Pierwszego pony cara zaprezentował Plymouth. Model Barracuda oparty został na płycie podłogowej Valianta, niedużego sedana, który nie wyróżniał się niczym szczególnym wśród konkurencji. Jednak połączenie prostych rozwiązań technicznych, użycie popularnej platformy podwoziowej i ubranie tego w całkiem ładne nadwozie typu fastback mogło sugerować, że model osiągnie duży sukces. Niestety...
Raptem dwa tygodnie po premierze Barracudy Ford zaprezentował Mustanga. W przeciwieństwie do Chryslera (właściciela marki Plymouth), Ford ogarnął sprawy marketingowe. Do tego design Mustanga dopracowany był perfekcyjnie i nawet najmniejsze detale wpadały w oko. Nie przeszkadzała tu podstawowa wersja wyposażona w prosty, 6 cylindrowy motor o pojemności 2,8 litra. Mustang stał się hitem, którego sprzedaż zaskoczyła nawet koncern. Planowana produkcja 100 tysięcy egzemplarzy w pierwszym roku produkcji była lekko błędna, gdyż już pierwszego dnia zamówiono ok 22 tysiące sztuk! Samochód dostępny w dwóch wersjach nadwozia, cabrio i coupe, z czterema miejscami na pokładzie i ogromnymi możliwościami konfiguracji zdobył serca klientów i uznanie w branży.
Właśnie możliwość doposażenia Mustanga była jego największym atutem. Z powolnego, eleganckiego samochodu mogliśmy stworzyć sportowego potwora z klimatyzacją, manualną skrzynią i potężną jednostką V8! To również Mustangowi zawdzięczać możemy nazwę segmentu – Pony Car. A termin ten został ukuty przez jednego z dziennikarzy uznanego periodyku „Car Life”. W 1965 roku konkurencja obserwując poczynania Forda pracowała nad rywalami i wreszcie w kolejnym roku Chevrolet pokazał „małe zwierzątko do pokonywania mustangów” - model Camaro.
Szybki wzrost konkurencji i powolne pikowanie w dół
Druga połowa lat 60 okazała się bardzo przyjemna dla producentów, którzy zainteresowali się segmentem pony carów. Właściwie do końca tej dekady samochody sprzedawały się bardzo dobrze. Na rynku pojawiały się kolejne modele, które podobnie jak Mustanga, można było personalizować pod własne potrzeby. I tak w '68 AMC zaprezentowało Javelina, General Motors pokazał Chevroleta Monzę oraz Pontiaca Firebirda a koncern Chryslera miał w ofercie fenomenalnego Challengera. Oczywiście popularność pewnych modeli była większa niż innych. Nie tylko wygląd, silniki czy cena decydowały o sprzedaży. Modele, które dziś uznane są za kultowe do dziś możemy oglądać w filmach z epoki. Dodge Challenger był główną gwiazdą obrazu „Uciekający Punkt”, hippisowskiej opowieści o narkotykach i jeździe bez limitu przed siebie. Ford Mustang brał udział w do dziś uważanej za jedną z najlepszych scen pościgów w filmie „Bullitt”. Klasyczne pojazdy, o których mowa tej serii artykułów możemy również podziwiać w „60 Sekund” z Angeliną Jolie oraz Nicolasem Cage.
Jednak nie wszystkie fajne rzeczy mogą trwać wiecznie. Historia pony carów w drugiej połowie lat 70 XX wieku obrała drogę podobną do starszych braci – muscle cars. Młodzi ludzie dorastali i szukali samochodów, którymi wygodnie zabiorą rodzinę na wakacje lub oszczędnie wyskoczą na zakupy. Popularność zaczęły zdobywać małe, kompaktowe samochody z większą ilością miejsca wewnątrz i oszczędnymi motorami pod maską lub potężne, luksusowe sedany z niemal pełnym wyposażeniem.
Nie bez winy był również galopujący kryzys naftowy, gdyż pony cars często sprzedawały się z silnikami nieco większymi niż bazowe R6 i wiele egzemplarzy posiadało jednostki V8 oraz sporo wyposażenia, które wpływało na cenę końcową oraz rachunki na stacji benzynowej. „Kucyki” również nie miały łatwo w ubezpieczalniach, które traktowały je jak pojazdy sportowe i windowały stawki obowiązkowych opłat. Śmierć segmentu nadeszła powoli. I choć przez kolejne lata w produkcji pozostawały modele takie jak Camaro, Mustang czy Firebird, nie cieszyły się uznaniem. Zarówno przez coraz bardziej nudny wygląd, jak i przez dychawiczne silniki, które miały być ekonomiczne nie szybkie.
Podsumowanie drugiej części
Jak widzicie, pony cars i muscle cars to pojazdy dość podobne do siebie, bazujące na identycznych założeniach. I choć różnic jest sporo, to przez lata granica między tymi segmentami zacierała się i robiła płynna. I o ile bazowy muscle car nigdy nie został pony carem, o tyle często działało to w drugą stronę – pony car z 7 litrowym silnikiem V8 za muscle cara mógł być uważany. Jednak precyzyjne różnice między pojazdami pokażemy w nadchodzącej, ostatniej części serii. W trzecim wpisie dowiecie się również nieco na temat współczesnych odpowiedników legend sprzed lat oraz o tym, jak wyglądały europejskie i japońskie odpowiedniki.
A jeśli i Ty marzysz o własnym „Kucyku” - zadzwoń do Arkam Cars! Nasi doradcy w spełnianiu motoryzacyjnych marzeń są niezastapieni.
Maciej Juraszek
Autorzy zdjęć (od góry):
Zdjęcie główne: DavidMG/shutterstock.com
Barracuda I: Mr Choppers/wikipedia
AMC Javelin: CZmarlin Christopher Ziemnowicz/wikipedia
Dodge Challenger: Bull-Doser/wikipedia
Pontiac Firebird: Gestalt Imagery/shutterstock.com
ZL1: arkam-cars.pl