Muscle Car vs Pony Car – część 3
Przed Wami ostatni odcinek serii artykułów dotyczących amerykańskich legend, które na dobre odcisnęły piętno w sercach petrolheadów. Muscle Car oraz Pony Car – wspaniałe pojazdy, które powstały ponad pół wieku temu. A czy dziś istnieją takie auta? Czy USA miało konkurencję na świecie? Gdzie przebiega granica między kucykiem a kulturystą? Sprawdźcie sami!
Co na to Europa i Japonia?
Wspaniała sprzedaż samochodów typu „muscle” czy „pony” w USA na przełomie lat 60 i 70 XX wieku spowodowała, że również producenci z Europy i Azji chcieli mieć coś podobnego w ofercie. Pierwszym producentem, który stwierdził, że warto iść w tym kierunku był Ford, a właściwie jego europejski oddział. Nie minęło wiele czasu, a za konstrukcje podobnego pojazdu zabrał się również Opel i Toyota. Tak, niezbyt wielu producentów spoza USA spróbowało sił w tym segmencie. Włosi mieli świetne, sportowe samochody, Francja wciąż lubowała się w tanich, małych i oszczędnych samochodach. Volvo miało fenomenalny model P1800, jednak bliżej mu do dostojnych, sportowych samochodów GT. Saab ze swoimi krokodylkami nawet nie próbował podgryzać tego segmentu. A, nie możemy jednak zapomnieć o Wielkiej Brytanii i ich Jensenie!
Ford Capri – europejska odpowiedź na Mustanga
Wprowadzony do sprzedaży pod koniec roku 1968 Ford Capri miał w zamyśle zostać europejskim Mustangiem. Pomysł na jego stworzenie był dokładnie taki sam jak w USA – tanie, proste auto ubieramy w efektowną karoserię i wrzucamy do salonów. Na warsztat wzięto więc popularnego w Wielkiej Brytanii Forda Cortinę i na jego podzespołach i płycie podłogowej stworzono atrakcyjnego fastbacka. Capri doskonale przyjął się na rynku europejskim, więc na początku lat 70 zaczęto importować go również do USA gdzie również odniósł spektakularny sukces.
Czy można powiedzieć, że Ford Capri jest muscle carem? Nie. Brak silników V8 (wyjątkiem była południowoafrykańska wersja Perana wyposażona w 5 litrowy silnik V8) i malutkie, kompaktowe nadwozie dyskwalifikują ten model. Pony car – to określenie pasuje do niego doskonale. Prosta konstrukcja bazująca na Cortinie sprawiała, że samochód był relatywnie tani zarówno w zakupie jak i eksploatacji. Ogromny wybór silników spowodował, że auto było dostępne dla każdego – oszczędni mogli wybierać silniki 4 cylindrowe w układzie rzędowym oraz V! Kierowcy ze sportowymi aspiracjami mieli do dyspozycji silniki V6. Moc silnika trafiała na tylną oś za pośrednictwem manualnej skrzyni biegów. Capri produkowany był przez ponad 18 lat, a na rynku ukazały się aż trzy generacje. Tak, nawet ostatnie wcielenie Capri, w latach 80 wizualnie wciąż było małym pony carem.
Opel Manta i Toyota Celica – niedokończone eksperymenty?
Widząc rynkowy sukces europejskiego Forda, inny producent ze Starego Kontynentu również postanowił się sprawdzić w tym segmencie. Zaprezentowany początkiem lat 70 Opel Manta miał być bezpośrednią konkurencją dla Forda Capri. Pierwsza generacja Manty powstała na modelu Ascona. Ładne nadwozie coupe nawiązywało do amerykańskich tradycji. Jednak uboga oferta jednostek napędowych sprawiła, że samochód trafiał do węższego grona klientów. W Mancie dostępne były tylko 3 jednostki czterocylindrowe o maksymalnej pojemności 1,9 litra. Pojazd również zagościł w USA, jednak nigdy nie przyjął się tak dobrze jak Ford. Gdy w 1975 roku Opel zaprezentował kolejną generację, oczywistym faktem było, że ten producent przestał interesować się segmentem muscle/pony.
Podobny los spotkał Celicę. Toyota również miała chrapkę na tort przygotowany przez amerykańskich inżynierów. Sprzedaż pierwszej generacji Toyoty Celica rozpoczęła się w 1970 roku i trwała niemal 7 lat. Samochód powstał na bazie Toyoty Cariny, popularnego, rodzinnego sedana. Dostępna w wersji coupe oraz fastback Celica była jednym z najładniejszych aut w tamtych czasach. Podobnie jak konkurenci, Celica również odniosła rynkowy sukces. Cieszyła się powodzeniem w rodzimej Japonii, w Europie, a także w Stanach Zjednoczonych. W przciwieństwie do Manty, Toyota miała większy wybór silników. I choć dostępne były jedynie czterocylindrowe motory, to ich pojemność wynosiła od 1,4 do aż 2,2 litra. Lekki, tylnonapędowy pojazd posiadał doskonały stosunek osiągów do kosztów utrzymania. Niestety, druga generacja modelu Celica nie była tak ciekawa jak pierwowzór i tu można zakończyć tę opowieść.
Jensen Interceptor – brytyjski mutant
Rozmawiając o europejskich muscle carach nie sposób nie wspomnieć o brytyjskim Jensenie. Jensen Interceptor pojawił się na rynku 1966 roku, a więc sporo przed Fordem Capri. Jednak Jensenowi wcale nie zależało na zdobyciu rynku muscle/pony. Jensen chciał stworzyć szybkie GT (o karoserii Grand Tourer pewnie też kiedyś opowiemy) wyposażone w mocny silnik i ciekawe rozwiązania konstrukcyjne. Wizualnie Interceptor faktycznie nawiązywał do amerykańskich pojazdów. Cechą wspólną był również potężny, ośmiocylindrowy silnik w układzie V. Z pojemności 6,3 litra uzyskano 330KM mocy i można powiedzieć, że ten samochód mógłbyć muscle carem. Jednak z tego grona poniekąd wykluczył go napęd. Jensen Interceptor był pierwszym samochodem osobowym z napędem na wszystkie cztery koła. Niestety, sprzedaż Interceptora była tragiczna. Nie pomogło efektownie zaprojektowane nadwozie, nie pomógł mocny silnik. Wprowadzone rozwiązania sprawiały, że był on bardzo drogi. Historia Interceptora zakończyła się w 1976 roku, tak jak i historia marki Jensen. Dlaczego wspomnieliśmy o tym samochodzie? Gdyż naszym zdaniem czuć w nim ducha muscle carów, a przy okazji jest obecnie pożądanym klasykiem, którego szuka sporo kolekcjonerów.
Muscle Car vs Pony Car – cienka granica
W poprzednich częściach dowiedzieliśmy się jakie modele są „kucykami”, a które samochody to „muscle cars”. Jednak definicja tych samochodów jest płynna, a barowe sprzeczki na ten temat nie ustają do tej pory. Spróbujmy więc pokrótce sprawdzić, gdzie i czy w ogóle jest ta granica. Muscle Cars czerpią swoje korzenie w sportach motorowych. Wyścigi NASCAR i wyścigi równoległe – to właśnie w tym środowisku powstawały te samochody. Charakterystyczną cechą były znakomite osiągi generowane przez ogromne silniki V8 i stosunkowo niewysoka cena zakupu. Dodge Charger, Chevrolet Chevelle czy Pontiac Tempest GTO jednoznacznie kojarzą się z tym segmentem. Są to stosunkowo duże samochody coupe (rzadziej kabriolety) wyposażone w najmocniejsze, dostępne silniki.
Pony Cars to auta, które nie czerpały inspiracji w wyścigach. Tu sytuacja wyglądała odwrotnie, dopiero po jakimś czasie „kucyki” zaczęły pokazywać swój sportowy charakter. Pierwotnie były to samochody, które zdobywały serca klientów wspaniałym wyglądem i możliwością ciekawej konfiguracji. Powstawały z reguły na samochodach „mid-size sedan”. Bez problemu mogliśmy znaleźć w nich jednostki sześciocylindrowe, a czasem nawet czterocylindrowe. Oczywiście, USA lubi dużo, czy to pojemności czy cylindrów, więc taki na przykład Mustang mógł mieć silnik V8, który bez problemu wygrywał na „ćwiartce” z większymi braćmi. Wspomniany Ford Mustang, Chevrolet Camaro czy Dodge Challenger, to właśnie pony cary.
Dlaczego więc do dziś trwają dyskusje, czy powyższe auta są muscle czy pony? Na przestrzeni lat, każdy z nich rósł. Powiększało się nadwozie, powiększał się silnik a granice się zacierały. Można więc dojść do wniosku, że muscle cary to przerośnięte „kucyki”. Bo Mustang czy Camaro z tanich, niedużych coupe wyposażonych w dychawiczne sześciocylindrówki, stały się potężnymi samochodami sportowymi. I rację będzie miał ten, kto powie, że Mustang to pony car. Powstał na bazie mniejszego samochodu, miał niewielkie silniki (na początku) i nie został zaprojektowany na torze. Jednak ktoś, kto stwierdzi, że Mustang to muscle car, również nie będzie się mylił. W końcu dostał wielki silnik i sporą „budę”. I właśnie Mustang jest doskonałym przykładem ewolucji tych dwóch segmentów i zatarcia granicy między nimi. Podobnie było z Chevy Camaro czy Dodgem Challengerem.
Współczesne odsłony „kulturystów” i „kucyków”
Gdy w drugiej połowie lat 70 XX wieku w USA zaczął szaleć kryzys, paliwo stawało się coraz droższe a ubezpieczenie niebezpiecznie odchudzało portfel producenci zrozumieli, że nie opłaca się utrzymywać produkcji tych samochodów. Marginalna sprzedaż spowodowała, że piękne i szybkie samochody odchodziły do lamusa. Część marek zachowała nazwy legendarnych modeli, które nie przypominały swoich poprzedników. Silniki stawały się coraz słabsze, nadwozia bardziej pospolite, a ceny rosły. Docelowa grupa albo dorosła do rodzinnych sedanów, albo zaczęła szukać sportowych wrażeń w zagranicznej konkurencji. Nadeszła era motoryzacyjnego marazmu i nijakości.
Na szczęście początek XXI wieku przyniósł miłośnikom amerykańskiej motoryzacji promyczki słońca – prawdziwą wiosnę. Współczesna historia muscle/pony jest jednak dużo prostsza, a różnic nie ma sensu już szukać gdyż w obecnych czasach „kucyki” to samochody z niedużymi silnikami i podstawowymi wersjami wyposażenia. „Kulturyści” to natomiast pojazdy z motorami V8, „dopasione” wewnątrz i ciekawe wizualnie. A pierwszą jaskółką, która zwiastowała nadejście fajnych modeli był, tak, Ford i jego legendarny, uwielbiany i wyczekiwany Mustang. No w sumie to jego piąta już generacja.
Ford Mustang i reszta ferajny
Zapomnijmy jednak o generacjach II, III i IV – były, sprzedawały się i nawet miały mocne silniki. Jednak po drodze zgubiły swój charakter. Dopiero zaprezentowany w 2004 roku model udowodnił, że Ford wciąż potrafi wyprodukować coś, co sprawi, że klienci wytrzeszczą oczy. Wspaniała karoseria, jawnie nawiązująca do złotych czasów miała „to coś”! I to się spodobało. A dodając do tego niemałą gamę silników i jeszcze większą liczbę specjalnych edycji, mamy przepis na sukces współczesnego muscle cara. A Mustang miał się czym pochwalić. Wersji limitowanych i specjalnych było ze 40, a silników ponad 10. Mogliśmy mieć V6 o mocy 305KM, mogliśmy mieć V8, które w najmocniejszych odmianach dysponowały mocą niemal 700KM.
W 2014 roku w salonach pojawiła się szósta generacja Mustanga, która kontynuowała stylistyczne i mechaniczne założenia poprzednika. Design dostosowany był do tamtych czasów. Podobnie jak silniki. I choć wieszany psy na Fordzie, gdy postanowił wyposażyć Mustanga w czterocylindrowego EcoBoosta o pojemności 2,3 litra, to należy pamiętać, że miał on 314KM mocy. Niestety, większym bólem była rezygnacja z 670 konnego potwora. Najnowszy Mustang – generacja nr VII pojawił się w 2023 roku. Wizualnie wciąż ciekawy, silnikowo... nieco mniej.
Kolejnym modelem, który był dzisiejszą reinkarnacją muscle cara był zaprezentowany w 2008 roku Dodge Challenger. Była to trzecia generacja tego samochodu. O drugiej zapomnijmy, gdyż było to przebrandowane Mitsubishi Galant Lambda – nieciekawy sedan ze słabymi silnikami. Challenger III produkowany był do roku 2023 i był to fenomenalnie zaprojektowany samochód o groźnej, chuligańskiej wręcz aparycji. A to doskonale korespondowało z silnikiem, którego moc przekraczała 700KM. Oczywiście, w ofercie były dostępne również mniejsze jednostki. Niestety, Dodge nie wskrzesił odpowiednio Chargera, który jest ulubionym muscle carem autora. Charger stał się duzym sedanem... mocnym, ładnym i szybkim, ale sedanem. Szkoda.
Nie możemy jednak zapomnieć o Chevrolecie, który w 2009 roku zaprezentował piątą, a w 2015 szóstą generację Camaro. General Motors również postawiło na sprawdzone rozwiązania – design nawiązujący do lat 60 oraz spory wybór wersji silnikowych i wyposażeniowych. Tu najmocniejszą jednostką był silnik V8 o mocy przekraczającej 650 KM. Prawdziwy wariat. Niestety, inni producenci nie zdecydowali się na produkcję muscle/pony. Czy to dobrze? Może i tak, dzięki temu pojazdy tego typu trafiły w ręce prawdziwych miłośników motoryzacji.
Podsumowanie
Temat muscle car i pony car jest naprawdę obszerny. Każdy z akapitów naszych tekstów mógłby posłużyć jako wstęp do nowych artykułów. Jednak nie naszym zadaniem jest precyzyjne pokazanie całościowej historii tego segmentu. My chcieliśmy Wam przedstawić różnice między tymi samochodami, pokazać Wam, że nie tylko w USA próbowano tworzyć emocjonujące auta czy wreszcie fakt, że do dziś istnieją pojazdy tego typu. I choć obecnie jest to gatunek skazany na wymarcie, to wciąż dobrze się trzyma w oczach petrolheadów. Wiemy, że za kilka lat Mustang czy Charger będą historią. Jednak zapewne każdy miłośnik motoryzacji, który będzie mógł sobie pozwolić na zakup takiej zabawki, zrobi to z uśmiechem na ustach!
A jeśli Ty szukasz muscle czy pony cara, współczesnego lub klasycznego, nie wahaj się i sprawdź co obecnie znajduje się w naszym salonie w Węgierskiej Górce. A może wiesz co chcesz? Nie czekaj i skontaktuj się z nami! Sprowadzimy ze Stanów Zjednoczonych samochód twoich marzeń!
Maciej Juraszek
autorzy zdjęć (od góry):
Zdjęcie główne: Veyron Photo/shutterstock.com
Ford Capri: Viktoria Kytt/shutterstock.com
Toyota Celica front: mythoo88/wikipedia
Opel Manta: Anze Furlan/shutterstock.com
Jensen Interceptor: PhotopankPL/shutterstock.com
Toyota Celica back: mythoo88/wikipedia
Fioletowy Challenger: the image engine/shutterstock.com
Szary Challenger: arkam-cars.pl
Dodge Charger: Artistic Operations/shutterstock.com